Nakręciła serial o SOR-ze. "Nie wierzę w żadną sprawiedliwość"
- Nie ma postaci jednoznacznie dobrych czy jednoznacznie złych. Weźmy przykłady z życia: Jan Paweł II przez swoje zaniechania przyczynił się do czynienia zła, lekarze, którzy ślubowali ochronę zdrowia i życia pacjentów, z przyczyn ideologicznych odmawiają pomocy kobietom, tym samym skazując je na śmierć - mówi WP reżyserka "Sortowni" Anna Kazejak.
Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Trafiła pani kiedyś na SOR?
Anna Kazejak, reżyserka serialu "Sortownia": Tak, choć to nie ja byłam pacjentką, ale moje dziecko. W naszym przypadku wszystko przebiegło sprawnie i z happy endem.
Czyli polskim lekarzom jednak można ufać, bo po obejrzeniu "Sortowni" można odnieść inne wrażenie. Ta produkcja nie rozprawia się jednak z kryzysem polskiej służby zdrowia, o czym zatem pani chciała opowiedzieć?
Gdy dostałam do przeczytania scenariusz, zainteresował mnie aspekt moralny w kontekście głównego bohatera (dra Jacka Wolańskiego granego przez Andrzeja Chyrę - red.). Wydaje się, że on chce czynić dobro, ale metody, które wybiera, są bardzo kontrowersyjne, żeby nie powiedzieć trudne do obrony. To, że ten bohater przypisuje sobie iście boskie atrybuty, czyni tę historię wyjątkową i pociągającą.
Widzów może zaskoczyć to, że akcja serialu rozgrywa się nie tylko na SOR-ze, ale i w klubie nocnym. Skąd pomysł na połączenie tych dwóch światów?
Poza medyczną stroną "Sortowni", chcieliśmy poruszyć też wątki obyczajowo-społeczne i tak np. pojawiła się postać Nicole, która jest uciekinierką z Ukrainy i pracuje w klubie go-go. Mówimy o bohaterkach wykonujących pracę seksualną z pewną czułością, nie próbując ich oceniać. Ale stereotypowo takie osoby budzą negatywne skojarzenia w przeciwieństwie do lekarzy, którzy cieszą się dobrą reputacją i społecznym zaufaniem. Pojawia się też postać Justyny, nastolatki, czyli poniekąd dziecka, a te kojarzą się z ciepłem i dobrem, choć to ostatnie co można by o niej powiedzieć. W naszej produkcji pokazujemy niejednoznaczność każdej z postaci. Staraliśmy się przełamać stereotypowe myślenie o pewnych grupach zawodowych czy wiekowych, żeby pokazać, że nic nie jest takie, jak mogłoby się wydawać.
Żyjemy w trudnych czasach, a wydaje mi się, że ostatnio powstaje mnóstwo filmów i seriali, które skupiają się na mrocznej stronie życia i perspektywie złoczyńców. Artyści powinni dawać ludziom nadzieję, czy być bliżej prawdy?
Uważam, że artyści powinni być niezależni i jeśli czemukolwiek mają być wierni, to własnej intuicji. Rolą artystów jest prowokować do myślenia, a nie schlebiać czyimś gustom czy spełniać społeczne oczekiwania.
Mam jednak zupełnie inne odczucia niż pani – wydaje mi się, że mamy bardzo dużo propozycji serialowo-filmowych, które opowiadają o fajnym, miłym życiu, które każdy pewnie chciałby wieść, ale ono nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Ale skoro mamy tak różny ogląd sytuacji, to pewnie prawda leży gdzieś pośrodku, czyli content jest bardzo różnorodny. W związku z czym, to od widza zależy, czy chce uciec od tego, co go otacza, bo potrzebuje odetchnąć i przez chwilę pobyć w nierealistycznym świecie, który da mu poczucie nadziei, czy z kolei oczekuje, aby ekranowa rzeczywistość odbijała to, co dotyka go na co dzień.
Dla mnie z perspektywy osoby pracującej w branży filmowej istotne jest to, by oferta dla widzów była różnorodna, a nasze pomysły nie były cenzurowane. I by nasza widownia była myśląca i chciała wchodzić z nami, twórcami w dialog.
Po obejrzeniu czterech odcinków "Sortowni" można odnieść wrażenie, że zło w Polsce czynią tylko mężczyźni. Czyżby dlatego, że to oni w wielu aspektach głównie sprawują władzę?
Władza w naszym kraju wciąż zarezerwowana jest głównie dla mężczyzn. Nasz serial to odzwierciedla. Czy byłoby inaczej, to jedynie nasze przypuszczenia, gdyż tak naprawdę nie było jeszcze okazji sprawdzić tej teorii w praktyce w praktyce. Mam nadzieję, że ten moment jest już blisko.
Wszyscy, niezależnie od płci, jesteśmy predestynowani zarówno do zła, jak i dobra. Świat nie jest czarno-biały. Jeśli ktoś tak go przedstawia to albo jest to nachalna propaganda albo niewłaściwa, uproszczona edukacja lub po prostu kicz i tandeta. Mam nadzieję, że nasi widzowie docenią tę gamę szarości, którą wnoszą na ekran nasi bohaterowie.
Nie ma postaci jednoznacznie dobrych czy jednoznacznie złych. Weźmy przykłady z życia: Jan Paweł II przez swoje zaniechania przyczynił się do czynienia zła, lekarze, którzy ślubowali ochronę zdrowia i życia pacjentów, z przyczyn ideologicznych odmawiają pomocy kobietom, tym samym skazując je na śmierć. Podobnie jest w "Sortowni".
Wierzy pani w sprawiedliwość, słysząc o tym, co spotkało Dorotę z Nowego Targu czy Izabelę z Pszczyny?
Nie wierzę w żadną sprawiedliwość, ale mam jej głęboką potrzebę. Nie mam takich narzędzi, jakimi dysponują ludzie sprawujący władzę, mam tylko kamerę i staram się za jej pomocą przedstawiać bardziej złożony świat, by przyczyniać się do tego, aby coś zmienić. Bardzo chcę wierzyć, że to ma sens.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski