Top Seriale 2025 #TOPSERIALE
"Shogun"

"To zmieniło moje życie". Hiroyuki Sanada, legenda kina, o udziale w "Shogunie" Disney+

03.02.2025

- Nawet przy małych rolach starałem się je ulepszyć i uczynić jak najbardziej autentycznymi. Tak zaczęła się moja kariera w Hollywood. Te dwa wyzwania zmieniły moje życie - opowiada w rozmowie z WP Hirouyki Sanada, gwiazdor "Shoguna" od Disney+.

Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Byłeś moim bohaterem z dzieciństwa. Oglądałam Twoje filmy, szczególnie "The Promise" z 2005 roku. A na "Ostatnim Samuraju" płakałam niezliczoną ilość razy. Muszę Cię więc zapytać, jak zaczęła się Twoja pasja do filmów?

Hirouyki Sanada: Zacząłem grać, gdy miałem 5 lat. Byłem aktorem dziecięcym. Zawsze otaczały mnie filmy i telewizja. Wielu wspaniałych aktorów i reżyserów nauczyło mnie bardzo dużo. Za każdym razem, gdy dawali mi kolejne wyzwanie, myślałem: "Jak mogę im sprostać?". To była moja codzienna motywacja, by być lepszym aktorem każdego dnia. Po prostu kontynuowałem swoją pracę. Po ukończeniu uniwersytetu, skupiłem się wyłącznie na aktorstwie. Koniec ze szkołą, więc mogłem się w pełni skoncentrować. A reakcje publiczności w teatrze były niesamowite. To była kolejna motywacja.

Za każdym razem, gdy oglądałem swój film w kinie jako widz, obserwowałem reakcje innych. Czasami były bardzo dobre, a czasami analizowałem, co poszło nie tak. Myślałem nad tym i starałem się ulepszać każdy projekt. I tak to trwa do dziś.

Co uznałbyś za największą przygodę w swojej karierze?

Największym wyzwaniem była sztuka Szekspira wystawiana w Londynie i Stratford-upon-Avon. To było moje pierwsze doświadczenie mówienia po angielsku przed publicznością, zwłaszcza w szekspirowskim angielskim. Na początku byłem przerażony. Ale, szczerze mówiąc, nie pamiętam nic z pierwszego dnia. Grałem Błazna w "Królu Learze".

Pierwsze 15 minut było jak we śnie. Słyszałem śmiech publiczności i myślałem: "Co się dzieje? Czy oni śmieją się z moich żartów? To znaczy, że wszystko idzie dobrze?". Na koniec, gdy był ukłon, publiczność zgotowała mi owację na stojąco. Na początku pewnie myśleli: "Kim jest ten Azjata w sztuce Szekspira?". Ale stopniowo zaczęli na mnie reagować, a pod koniec całego siedmiomiesięcznego cyklu występów mieliśmy świetne recenzje.

"Shogun"
"Shogun"

To zmieniło moje życie. Było to największe wyzwanie, ale także coś, co mnie odmieniło. Po tym doświadczeniu zacząłem szukać projektów międzynarodowych. Pierwszym był "Ostatni Samuraj". Gdybym nie zagrał w Szekspirze, może nie wziąłbym udziału w przesłuchaniu do tego filmu, ponieważ wcześniej nie wierzyłem, że Hollywood może zrobić dobry film o samurajach. Byłem nastawiony sceptycznie.

Ale po Szekspirze postanowiłem próbować projektów międzynarodowych. Pomyślałem: "Może to jest to. Jeśli ktoś ma wziąć tę rolę, to chcę być to ja i zrobić to lepiej. Może to będzie moje życiowe zadanie". Dlatego nawet przy małych rolach starałem się je ulepszyć i uczynić jak najbardziej autentycznymi. Tak zaczęła się moja kariera w Hollywood. Te dwa wyzwania zmieniły moje życie.

Hollywood stworzyło nowy serial o "Shogunie". Czy jesteś dumny z tego projektu?

Tak. Na początku zaproponowano mi rolę Toronagi tylko jako aktorowi. Ale później poproszono mnie także o rolę producenta. Pomyślałem: "Okej, to szansa, aby zrobić coś bardziej autentycznego". Dlatego przyjąłem obie funkcje i sprowadziłem na plan specjalistów od japońskiej tradycji.

Mieliśmy świetną współpracę – zachodni zespół i obsada pracowali razem z japońską ekipą i aktorami. Wzajemnie się szanowaliśmy, pomagaliśmy sobie i uczyliśmy się od siebie. To była wspaniała praca zespołowa.

Jednak kiedy kręciliśmy w Vancouver, nie mieliśmy pojęcia, jaka będzie reakcja publiczności. Szczególnie że 70 proc. dialogów było po japońsku, z napisami. Pytaliśmy: "Kto to będzie oglądał?". To była dla nas loteria aż do premiery pierwszych dwóch odcinków. Pierwsze reakcje i wysokie oceny zaskoczyły nas. Potem co tydzień widownia rosła, a wyniki były coraz lepsze. To była miła niespodzianka. Jesteśmy dumni z naszego zespołu.

Serial stał się globalnym fenomenem. Dostał mnóstwo nagród. Jak się z tym czujesz?

Same oceny i liczba widzów już nas uszczęśliwiły. Ale otrzymanie prestiżowej nagrody było dla nas sposobem na podziękowanie wszystkim, którzy wspierali "Shoguna" i oglądali go. Jesteśmy więcej niż szczęśliwi.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że "Shogun" to spełnienie marzeń. Co dalej?

Tak, ale to nie jest cel sam w sobie. Ta nagroda dała nam siłę, by iść dalej. Powinniśmy zrobić jeszcze lepszy drugi i trzeci sezon. Dla mnie osobiście – chcę po prostu kontynuować swoją pracę jako aktor. A jeśli będę miał więcej okazji jako producent, chciałbym przedstawiać naszą kulturę, historię, talenty i ekipy filmowe światu. To teraz moja nowa misja.